piątek, 21 lipca 2017

Sukces eksperymentalnej stymulacji - cz.43 - In Vitro z metodą PGD

W końcu zadzwonili do nas embriolodzy z informacją o liczbie zarodków. Możemy mówić o małym sukcesie, bowiem z 15 zapłodnionych komórek, powstało 14 blastocyst określanych jako 5AA, 5AB, 5BB. Co ważne, aż 10 z nich było już w piątej dobie hodowli, a tylko 4 w dobie szóstej.

Jest to wynik jakiego do tej pory nie mieliśmy bowiem z wcześniejszych stymulacji otrzymaliśmy po 8 blastocyst, i do tego większość z doby szóstej. 


Co ciekawe profesor zachęcał nas do tej stymulacji mówiąc, że zarodków powinno być mniej, ale, że powinny być lepszej jakości. U nas okazało się, że zarodków nie dość, że było więcej niż zawsze to jeszcze szybciej się rozwijały i aż 10 zostało zamrożonych w piątek dobie. 

Na chwilę obecną wydaje się, że efekty stymulacji na progesteronie w cyklu lutealnym są bardzo obiecujące. Jednak przystępując do stymulacji mieliśmy wiele obaw, a wyjaśnienia profesora, że podstawowe doświadczenie zdobyte z tą stymulacją mają na krowach, wcale nie uspokajały nas. Zgodnie z tym co mówił profesor, cykl rozrodu krowy jest bardzo podobny do ludzkiego i krowy doskonale znoszą 40 stymulacji w ciągu jednego roku.  

Dodatkowo, początki stymulacji były bardzo trudne dla nas  i wydawało się nam, że jej efekt będzie fatalny. Na szczęście, rezultat pozytywnie nas zaskoczył.

Niestety, nie możemy się zbytnio cieszyć z uzyskanego wyniku, bowiem mimo, że z dwóch stymulacji w jednym cyklu otrzymaliśmy 22 ładne blastocysty, to jednak ciągle są przed nami testy PGD + PGS.  Patrząc na statystykę naszej choroby, czyli 25% szans na otrzymanie zdrowego zarodka, spośród 22 blastocyst mamy szansę na jedynie 5 zdrowych zarodków. A do tego jeszcze czeka nas badanie PGS, które może ten wynik  jeszcze pogorszyć... 

Najgorsze w tym wszystkim jest, że wyniki mamy szansę uzyskać dopiero za 12 tygodni czyli gdzieś w październiku, bo personel kliniki Invicta zapomniał nam w maju powiedzieć, że dodanie diagnostyki PGS do naszej diagnostyki PGD skutkuje koniecznością przygotowania nowej metody. Co za tym idzie metodę zaczęto przygotowywać dopiero w połowie lipca... Gdyby personel kliniki Invicta bardziej dbał o pacjenta, to przygotowanie naszej metody rozpoczęłoby się w maju a co za tym idzie metoda byłaby już gotowa.  

Zirytowany tą sytuacją złożyłem reklamację do Pani kierownik kliniki Invicta z prośbą o stosowną rekompensatę finansową. Zobaczymy co z moją reklamacją zrobi Invicta...

6 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki. Mam pytanie o koszty.Czy ta stymulacja w fazie lutealnej jest traktowana jako kontynuacja? Czy liczą extra?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Niestety trzeba ponownie opłacić pakiet w klinice. W naszym przypadku było to Optimum. Zatem jeśli chodzi o "portfel" to słabo to wygląda niestety... Miejmy nadzieję, że efekty będą tego warte...

      Usuń
  2. Dziękuję za informację. Efekty muszą być!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to liczymy! W razie innych pytań jestem do dyspozycji

      Usuń
  3. Cześć,
    Czy procedury które nie zostały wykonane w poprzednim pakiecie przechodzą na kolejny, tzn mieliście kolejna stymulacja zamiast transferu. Czy to jest jakoś odliczane?
    Przez jaki czas, tzn ilośc dni podawany był menopur?
    Pozdrawiamy z kciukami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, za niewykorzystane procedury dostawaliśmy przeważnie zwroty pieniędzy. Zwroty te jednak nie powalały, bo były na poziomie 200 zł. W sumie ten zwrot za każdym razem był taki, bo nigdy po stymulacji nie mieliśmy transferu ze względu na PGD.
      W stymulacji na cyklu lutealnym menopur był podawany chyba przez około 10 dni a potem kolejny pickup.
      Metoda warta do rozważenia gdy chcemy uzyskać wiele zarodków w możliwie krótkim czasie.

      Pozdrawiam

      Usuń