piątek, 31 marca 2017

To były deski w kolorze brąz.... cz.2

Muszę przyznać, że hipermarket OBI jest chyba jedynym sklepem, który bezproblemowo i błyskawicznie rozpatruje reklamacje klientów. W dzisiejszych czasach bardzo trudno znaleźć taki sklep bowiem większość sprzedawców i producentów robi wszystko aby odrzucić reklamację klienta przerzucając całą winę za wadliwy produkt na klienta właśnie. 

Mimo, że problemy dotyczące kolorystyki desek kompozytowych WPC odkryłem dopiero w trakcie układania to OBI zdecydowało się na uwzględnienie mojej reklamacji i wymianę całej partii tj. listw maskujących, ćwierćwałków oraz 28 desek. Muszę przyznać, że to wzorowa postawa sprzedawcy, który bierze odpowiedzialność za sprzedawany przez siebie produkt. Z drugiej strony trudno jest mi sobie wyobrazić, że osoby który układają taras z desek kompozytowych na początku wszystkie deski starannie oglądają. O ile może to być możliwe przy małym tarasie np 5 m2 to jednak trudno mi sobie to wyobrazić w przypadku tarasu powiedzmy 20 m2... Moim zdaniem kontrola jakości produktu powinna spoczywać na producencie a później na sprzedawcy.. Do klienta powinien dotrzeć produkt pierwszej jakości. Niestety w praktyce wielu producentów rezygnuje z kosztownej kontroli jakości tworząc produkty zgodnie z zasadą "good enough" (wystarczająco dobre).

Na poniższych zdjęciach widać nowe deski kompozytowe firmy Winfloor dostarczone w ramach reklamacji przez market OBI. Deski mają teraz zbliżoną kolorystykę, praktycznie identyczną długość 221,5 cm, nie mają "gratisowych otworów" i mimo wszystko wydają się być prostsze od tych z pierwszej partii.
Nowe deski kompozytowe WPC w zbliżonej kolorystyce
 
Nowe deski kompozytowe Winfloor WPC ciągle trochę krzywe

środa, 29 marca 2017

To były deski w kolorze brąz....

Moja Żona zdecydowała, że musimy wyłożyć ganek domu deskami tarasowymi. Niestety nie mieliśmy zbyt dużego wyboru bowiem od wylewki do poziomu drzwi mamy tylko 5 cm. Jedyne dostępne deski tarasowe jakie spełniały ten warunek to "Deski WPC Windoor". Mają one legar o grubości 2 cm i same mają grubość 2 cm co daje łącznie 4 cm. Wydawałoby się, że jest to rozwiązanie idealnie dla nas. 

Deski zamówiłem razem z transportem bowiem było ich aż 28 i do mojego osobowego samochodu raczej bym ich nie zmieścił. Deski dotarły do mnie około godziny 19 wieczorem więc jakoś szczególnie ich nie oglądałem poza sprawdzeniem czy zgadza się liczba sztuk. Brakowało dwóch legarów, które na szczęście OBI dostarczyło mi już następnego dnia.

Gdy w weekend zabrałem się za układanie desek to mocno się zdziwiłem. Po ułożeniu kilku pierwszych desek, wydało mi się, że deski różnią się kolorem.. Dlatego też pozostałe  deski rozłożyłem na kostce... Efekt mnie delikatnie mówiąc zaskoczył..

Kolorowe deski kompozytowe WPC

Kolorowe deski kompozytowe WPC ujęcie 2

Patrząc na nie w sumie nie wiem, która z nich jest w zamówionym przez nas kolorze ciemny brąz. Jak powinna wyglądać taka deska możemy zobaczyć na stronie producenta : deska kompozytowa WPC ciemny brąz

Rozkładając je na ziemi zdałem sobie sprawę, że kolorystyka tych desek to nie jest ich jedyna wada.. 
Deski nie są również proste... Jak widać na zdjęciu deski się rozchodzą

Krzywe deski
Deski zostały przez producenta wycięte z dużą dbałością, co szczególnie widać na równych "końcach":

Nierówne deski WPC
Producent Winfloor zwany też Windoor chciał mi ułatwić położenie desek, i zapewne dlatego nawiercił już w jednej z nich starannie dziurkę. Nie wiem jesze jak tą dziurkę wykorzystam w moim tarasie, no ale na pewno się przyda - w końcu producent musi się znać doskonale na tarasach kompozytowych:

Dziura w desce
Deski położone jedna na drugiej prezentują się również doskonale. Okazuje się że różnica od najkrótszej deski mającej 218 cm do najdłuższej, która ma 223 cm to jak łatwo policzyć 5 cm. Producent tutaj chciał się zabezpieczyć i informuje o tym, że deski mogą się różnić jeśli chodzi o długość o +0,5% czyli maksymalnie o 1,1cm. No cóż, tutaj też producent poległ...

"Ładne" i "równe" deski kompozytowe Windoor


Od samych desek, w gorszym stanie jest tylko etykietka na której z trudem udało mi się odczytać czy na pewno jest to produkt który zamówiłem....

Etykietka deski kompozytowej z nazwą firmy Windoor
Nie wiem czy wszystkie deski tego producenta cierpią na takie przypadłości czy po prostu mi obi przysłało jakieś leżaki magazynowe, ale osobiście gdybym mógł cofnąć czas to desek tych bym na pewno nie kupił drugi raz...


wtorek, 28 marca 2017

Budowa drona - Tarot 680 PRO - cz.7 - mocowanie silniczków do ramy

W końcu przyszedł czas na zamontowanie silniczków i ESC do ramy mojego drona. Prowadzenie kabelków od ESC przez ramiona Tarot 680 PRO jest dość proste i nie ma z tym większych problemów. Ewentualny kłopot może stworzyć jedynie przewód "servo" ze względu na swoją znaczną szerokość i fakt występowania śrubki wewnątrz czterech z sześciu ramion. 
Aby ułatwić sobie montaż silniczków musiałem tymczasowo przymocować do ramy dwa ramiona, których do tej pory nie mocowałem (te w srebrnych klipsach widocznych na poniższym zdjęciu)

Prowadzenie kabelków od ESC
Do tymczasowego przymocowania tych ramion użyłem nakrętek 2,5mm kupionych w Leroy Merlin. Bez tych nakrętek nie wyobrażam sobie aby montaż był w ogóle możliwy. Nakrętki te zdejmę dopiero mocując górną i dolną część szkieletu ze sobą.

Kolejnym etapem jest przylutowanie kabli od ESC do płytki PDB naszego szkieletu Tarot 680 PRO. Przydatna okaże się tu niewątpliwe pęseta do przytrzymania kabelka w trakcie lutowania. Warto też mieć odpowiednio dłuższe przewody odchodzące od ESC aby można było wygodnie nimi manewrować. Przylutowane przewody wyglądają tak jak na poniższym zdjęciu.
Przylutowane kabelki od ESC
Mocując silniczek do ramienia drona warto zastanowić się nad obklejeniem końcówki ramienia taśmą klejącą aby w ten sposób zwiększyć trochę jego średnicę. Dzięki temu podstawka z silniczkiem będzie się lepiej trzymać i nie powinna się obracać.
Silniczek zamocowany do ramienia drona
Do przylutowania zostały mi jeszcze kabelki do których podłączona zostanie bateria.

In Vitro z metodą PGD - cz.17 - przygotowanie do drugiego transferu

Niestety oczekiwanie na dzień drugiego transferu się nam znacznie przedłużyło, ze względu na opóźniający się okres u mojej Żony. Sytuacja ta była dla nas dodatkowo stresująca gdyż we wcześniejszym cyklu wykonaliśmy scratching i mieliśmy obawy, że zbyt długi odstęp od transferu sprawi iż zabieg ten nie będzie miał żadnego efektu... Niestety nic w tej sprawie zrobić nie mogliśmy, poza czekaniem...

Gdy czekanie przedłużało się, lekarz prowadzący z Invicta, zdecydował się wprowadzić lek orgametril przez 10 dni, który miał przyczynić się do wywołania okresu. Niestety, efekt leku był raczej znikomy gdyż, miesiączka dopiero wystąpiła w czwartym dniu po jego odstawieniu

Tego samego dnia zgłosiliśmy się do naszej Kliniki Leczenia Niepłodności aby rozpocząć przygotowania do drugiego transferu "mrozaczka". 

Tak jak wcześniej pisałem, tym razem chcemy wspomagać się akupunkturą. Zgodnie z różnymi publikacjami jakie można znaleźć w internecie, akupunktura powinna zwiększyć szanse udanego transferu w procedurze In Vitro. Zdecydowaliśmy się na pakiet 10 zabiegów po 2 - 3 zabiegi w każdym tygodniu.

Ponieważ nigdy nie korzystaliśmy z akupunktury, aby wybrać miejsce na przeprowadzenie zabiegów musieliśmy przeszukać internet. Na wielu stronach polecana była specjalistka medycyny wschodniej Pani dr Delgermaa Munkhuu. Co ciekawe okazało się, że z usług Pani doktor można skorzystać w dwóch miejscach: Centrum Płodności FertiMedica oraz Przychodni NARANTEM. Wydawać by się mogło, ze nie powinno być różnicy między tymi dwoma placówkami. Nic bardziej mylnego.. cena za zabieg akupunktury w FertiMedica (cennik) jest prawie 2 razy większa niż w przychodni NARANTEM (cennik). 

Cennik Centrum Płodności FertiMedica


Cennik Przychodni NARANTEM
Powyższe pokazuje jak w Polsce żeruje się na nieszczęściu ludzi i sam fakt pojawienia się w nazwie kliniki słówka "płodność" sprawia, że cena za zabieg rośnie dwukrotnie. Kliniki są świadome tego, że osoby dotknięte problemem związanym z "płodnością" są w stanie wydać każde pieniądze na leczenie aby tylko móc cieszyć się upragnionym zdrowym potomstwem... Dlatego też windują ceny i wzbogacają się kosztem osób skrzywdzonych przez los. ... A do tego pod rządami Prawa i Sprawiedliwość NFZ zaprzestał finansowania procedur in vitro, mimo iż z bez mrugnięcia okiem przyjmuje składki od osób dotkniętych problemami z płodnością nic im w zamian nie proponując...  Uważam, że jest to przykre...

wtorek, 14 marca 2017

Budowa drona - Tarot 680 PRO - cz.6 - testowania zestawu do FPV

Gdy dotarły do mnie wszystkie części potrzebne do uruchomienia FPV zdecydowałem się na przetestowanie zakupionego przeze mnie zestawu. Elementy, które zakupiłem to : nadajnik do transmisji video - TS5823S,  kamera Foxeer - HS1177, ekran - Eachine LCD5802D. Wszystkie części zestawu podłączyłem do baterii korzystając z kabelków "krokodylków" oraz przewodów "servo". Podłączony zestaw wygląda jak na zdjęciu:

Zestaw do FPV
Ekran bez żadnego problemu przechwycił transmisję z nadajnika i wyświetlił ekran przekazywany z kamerki. Nie wymagało to żadnej konfiguracji poza podłączeniem zasilania. Co ważne - zestaw wydaje się być sprawny!

Absurdalne wypowiedzi - cz.1 - Minister Zdrowia Konstanty Radziwił o antykoncepcji

Czasem słuchając wypowiedzi polityków w kwestiach światopoglądowych można odnieść wrażenie, że albo nie mają oni elementarnej wiedzy, albo celowo próbują wprowadzać społeczeństwo w błąd przedstawiając swoje stanowisko.  Tak było i tym razem gdy słuchałem wypowiedzi Ministra Zdrowia Konstantego Radziwiłła na temat pigułki tzw. "antykoncepcji awaryjnej" - ellaOne. Minister stwierdził między innymi, że "Ciąża zaczyna się w chwili zapłodnienia i wie o tym każde dziecko uczące się przyrody" (źródło: http://www.politykazdrowotna.com). 

Nie mogę się zgodzić z poglądem ministra zdrowia na tą kwestię mimo iż w z przyrody w szkole podstawowej miałem ocenę bardzo dobrą. Po zapłodnieniu komórki jajowej zarodek musi jeszcze zagnieździć się w macicy i to dopiero wteyd możliwe jest stwierdzenie ciąży. Wtedy też wzrasta poziom hormonu beta hCG. W szczególności dopiero wtedy kobieta może na przykład starać się o uzyskanie zwolnienia z pracy ze względu na zagrożoną ciążę. Nie spotkałem się z sytuacją, żeby jakikolwiek lekarz stwierdził ciążę u pacjentki bez poznania poziomu hormonu beta hCG, a tak powinno się dziać jeżeli założymy, że Minister Zdrowia miał rację. Zgodnie z teorią Ministra Zdrowia w ciąży jest każda kobieta która ma chociaż jeden zarodek zamrożony w jednej z klinik leczenia niepłodnośći. Każdy chyba zdaje sobie sprawę z tego, że takie myślenie prowadzi do absurdu. 

Oczywiście teoria Minista Zdrowia ma swoich zwolenników takich jak Kaja Godek, która twierdzi, że teoria mówią o początku ciąży od zagnieżdżenia zostałą stworzona po to aby leki takie jak ellaOne mogły być zabijać nienarodzone dzieci.. Cóż, zastanawiam się tylko jak Pani Kaja Godek postrzega każdą swoją miesiączkę...

Oczywiście Minister Zdrowia Konstanty Radziwiłł dał się poznać jako zwolennik teorii, że tabletka ellaOne ma działanie wczesnoporonne. Myślenie takie jest moim zdaniem szkodliwe, bowiem jeżeli traktować brak zagnieżdżenia zapłodnionej komórki jako poronienie, czy wręcz zabicie dziecka jak chce Kaja Godek, to dlaczego nie skazywać wszystkich tych kobiet u których przez problemy związane z macicą, żadna z zapłodnionych komórek jajowych nie może się zagnieździć?! A co w sytuacji gdy jajo płodowe okazało się puste? 

Obawiam się, że retoryta taka jak Ministra Zdrowia czy Pani Kaji Godek może doprowadzić w Polscie do znacznego pogorszenia na przykład dostępności do jakichkolwiek środków antykoncepcyjnych... Myślę, że możemy niedługo obudzić się w kraju gdzie powstanie czarny rynek prezerwatyw...

W tej sytuacji przerażenie budzi fakt, że profesor Bogdan Chazan, znany z odmównienia aborcji kobiecie mimo iż wcześniej sam wiele ich przeprowadził, ma tworzyć standardy opieki okołoporodowej...

In Vitro z metodą PGD - cz.16 - scratching endometrium i histeroskopia

Po pierwszym nieudanym transferze lekarz, który nas prowadzi zdecydował o konieczności przeprowadzenia histeroskopii razem ze scratchingiem endometrium. Przeważnie procedura ta jest przeprowadzana dopiero po kilku nieudanych transferach, ale ze względu na naszą historię lekarz zdecydował aby wykonać to już teraz. Mamy tylko dwa zdrowe zamrożone zarodki. Jeżeli żaden z nich się nie przyjmie, to będziemy musieli wyłożyć kasę na kolejną procedurę in vitro, do tego niezbędna diagnostyka PGD w celu wykluczenia mutacji jednogenowych i być może jeszcze PGS aby wykluczyć wszystkie inne mutacje.. Wydatek ten jest spory bowiem w granicach 30 tys i a do tego na koniec może się okazać, że nie mamy żadnego zarodka do podania....

No ale póki co mamy scratching endometrium przed najbliższym transferem jednego mrozaczka. Procedurę tą lekarz przedstawił nam bardzo optymistycznie mówiąc iż będzie finansowana przez NFZ. Zapomniał niestety wspomnieć, że na NFZ można przeprowadzić jedynie histeroskopię czyli badanie stanu endometrium... Za scratching endometrium trzeba już niestety zapłacić 893 zł. Co ciekawe w klinice Invicta w Warszawie, zabieg ten przeprowadzany jest w znieczuleniu ogólnym w odróżnieniu od niektórych klinik. Szczerze nie wiem z czego wynika konieczność znieczulenia, ale wiąże się ona z wizytą kontrolną u anestezjologa za którą trzeba zapłacić kolejne 130 zł. Na każdym kroku in vitro potwierdza, że jest masakrycznie drogim przedsięwzięciem...Ale jest też przedsięwzięciem, na które nie żal żadnej wydanej złotówki..

Histeroskopię połączoną ze scratchingiem endometrium zaplanowaną mieliśmy na 11:40 w poniedziałek. Niestety, jak to często bywa w naszej klinice i tym razem było opóźnienie i zabieg odbył się dopiero około godziny 13:00. Co ważne, do momentu zabiegu moja Żona nie mogła jeść ani pić a co za tym idzie była strasznie głodna.. Przyznam, że dość dziwnym jest przeprowadzanie zabiegu, który wymga powstrzymania się od jedzenia o tak później porze.. Niestety nie mieliśmy na to żadnego wpływu. 

Weekend poprzedzający zabieg upłynął nam w nerwach, bowiem w ostatnim posiewie zleconym mojej Żonie przez ginekologa zostały wykryte nieliczne kolonie streptococcus agalactiae. Z informacji znalezionych w internecie wynikało, że niektórym dziewczynom w podobnej sytuacji nie przeprowadzono scratchingu endometrium. U nas jednak lekarz stwierdził, że nosicielstwo nie będzie mieć wpływu na zabieg - ale cały weekend był bardzo nerwowy...