wtorek, 27 czerwca 2017

In Vitro z metodą PGD - cz.32 - Szpital po punkcji jajników

Na szczęście nasz pobyt w szpitalu nie trwał długo, ale zderzenie z polską służbą zdrowia było jak zwykle brutalne.. 

Po pobraniu 22 komórek i wybudzeniu ze znieczulenia, moja żona poczuła się słabo w łazience. Z trudem wróciła do łóżka podpierając się rękami o ścianę. Gdy pielęgniarka zobaczyła jak jest blada, zaproponowała aby zjadła kanapkę i napiła się wody. Z początku wydawało się, że rozwiązanie to przyniosło spodziewany efekt. Jednak chwilę po opuszczeniu oddziału zabiegowego Invicta, siedząc na krześle przy rejestracji, moja żona znowu zrobiła się blada. Wyglądała tak źle, że nawet przypadkowa osoba stojąca w kolejce zapytała ją jak się czuje i czy nie trzeba podać jej wody. Wtedy zdecydowaliśmy o pierwszym powrocie na oddział zabiegowy...
Pielęgniarki zawiozły tam moją Żonę na wózku. Gdy dotarła na oddział, zwymiotowała zjedzoną wcześniej kanapkę.. Obecny na oddziale anestezjolog, wpadł na oryginalny pomysł i zalecił aby podać mojej Żonie 2 litry wody do wypicia w 15 minut.... Chcąc nie chcąc , pielęgniarka spróbowała wypełnić zalecenie lekarza co spowodowało kolejne wymioty u mojej  Żony. Następną decyzją anestezjologa było aby podać mojej Żonie kroplówkę z soli fizjologicznej... Może to dziwić o tyle, że była już prawie godzina 13 a moja Żona ciągle nic nie zjadła.. Anestezjolog nie zgodził się na propozycję pielęgniarki, że może lepszym byłaby kroplówka z glukozy.. Wlew z soli fizjologicznej nie przyniósł większych efektów. Mimo, że leżąc moja Żona czuła się dobrze, to jednak jak tylko siadała znowu robiła się blada. Anestezjolog nie miał większych pomysłów jak pomóc mojej Żonie i generalnie starał się jej unikać.. Patrząc na to z perspektywy czasu było to dość komiczne. 

Na szczęście pielęgniarka postanowiła wykazać się inicjatywą i podała mojej Żonie kroplówkę z glukozy. Ta samowolka nie spodobała się anestezjologowi, ale z drugiej strony sam nie proponował niczego innego. Gdy kroplówka się zakończyła, pielęgniarka przyniosła mojej Żonie herbatę a ja dwie suche bułki, aby w końcu coś zjadła bowiem była już godzina 14. Po kroplówce Żona poczuła się lepiej i zdecydowaliśmy o opuszczeniu sali zabiegowej Invicta. Niestety na krześle w poczekalni sytuacja się powtórzyła, moja Żona zrobiła się blada, ponownie wróciła aby się położyć. Anestezjolog stwierdził, że nie mają jak jej pomóc i musi iść do szpitala bo tam zrobią jej badania, postawią diagnozę i dadzą leki. Rezolutnie zapytałem czy badań z krwi nie można zrobić w Invicta... Zdaniem anestezjologa, laboratorium Invicta nie jest przystosowane do robienia badań w takich sytuacjach... Moja Żona zgodziła się na hospitalizacji, a anestezjolog wyglądający na zadowolonego z pozbycia się problemu, zlecił pielęgniarce wezwanie karetki.. Moja Żona do czasu przyjazdu karetki leżała na łóżku.  

Chwilę przed przyjazdem karetki moja Żona poczuła się lepiej i przestała robić się blada po dłuższym siedzeniu na łóżku. Ratownik medyczny z karetki zdecydował jednak o zabraniu mojej Żony do pobliskiego Szpitala Wojewódzkiego. Tam na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym miał miejsce popis spychologii i braku kompetencji. Dyżurna lekarka stwierdziła że moja Żona ma cukrzycę bowiem pomiar cukru wykonany przez pogotowie to 190. Nie pomogły tłumaczenia mojej Żony że cukrzycę diagnozuje się gdy cukier przekracza 200, a dodatkowo ona miała 500 ml wlewu z glukozy. Ratownik medyczny sugerował ponadto, że moja Żonę powinien zbadać ktoś z oddziału Internistycznego, ale sugestie te nie miały wpływu na dyżurną lekarkę SOR, bo ta zdecydowała o skierowaniu mojej Żony na oddział ginekologiczny tylko ze względu na fakt iż była po punkcji jajników. Nie pomogły wyjaśnienia, że problem z jakim przyjeżdża moja Żona jest zupełnie inny.

Na oddziale ginekologicznym oczywiście nic sensownego poza zbadaniem mojej żony i zmierzeniem jej ciśnienia nie zrobili. Po kolejnych 30 minutach zdecydowali o przeniesieniu mojej Żony na izbę przyjęć oddziału internistycznego.. 

Jednak moja Żona stwierdziła, że od ostatniego omdlenia minęły jakieś 2 godziny a co za tym idzie problem z jakim przyjechała do szpitala już nie występuje a ewidentnie było widać, że w szpitalu nie mają jej nic sensownego do zaproponowania. Dlatego też zdecydowała o wypisaniu się na własne życzenie.. Ewidentnie kroplówka z glukozy potrzebowała trochę więcej czasu aby zadziałać. Szkoda, że moja  Żona nie dostała jej wcześniej, bowiem wtedy z pewnością nie musiałaby jechać karetką do szpitala. 

Po opuszczeniu Szpitala Wojewódzkiego, udaliśmy się na pyszną smażoną rybę do baru Zagroda rybacka.

Gdy zjedliśmy flądrę i halibuta zdecydowaliśmy o powrocie do domu i zakończeniu naszej Gdańskiej "przygody"..



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz