poniedziałek, 27 listopada 2017

Czekając na kontrolę - cz.64 - In Vitro z metodą PGD

Za chwilę dowiemy się jak mojej Żonie rośnie endometrium na cyklu sztucznym. Na chwilę obecną zauważyliśmy jedną różnicę w porównaniu z pierwszymi próbami na cyklu sztucznym - moja Żona czuje się dobrze. Wcześniej miała intensywne huśtawki nastroju, których występowanie przypisywała estrofenowi właśnie. Tym razem nic takiego nie ma miejsca, a zatem huśtawki nastroju musiały mieć inne podłoże. 
Jest to na pewno dla nas dobra wiadomość zważywszy na fakt, że pewnie na dłużej będziemy musieli się zaprzyjaźnić z cyklem sztucznym...

Ponadto tym razem moja Żona przyjmuje estrofen 3 razy dziennie, a nie jak w trakcie dwóch pierwszych podejść - 2 razy dziennie. Zastanawiamy się nawet czy dawka ta nie jest za duża, gdy mojej Żonie wydaje się, że ma wyjątkowo dużo tzw. "płodnego śluzu".

Oczywiście wzrost endometrium wspomagamy intensywnie orzeszkami brazylijskimi, sokiem z granatu, czerwonym winem i Dong quai... Efekty poznamy już niebawem:)

8 komentarzy:

  1. Hej!
    Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja w tym tygodniu podchodzę do histeroskopii po nieudanym transferze (z pgd), a później kolejny transfer. DO histero broję estrofem, więc transfer na sztucznym (poprzedni naturalny), ale ja jakoś nigdy nic po nim nie mam negatywnego (albo mam, ale nie kojarze ;-)). K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Żona chyba niewłaściwie powiązała swoje huśtawki nastroju z przyjmowanym estrofenem. Musiały wynikać z jej ogólnego rozbicia emocjonalnego a nie być powodowane estrfenem.
      Teraz nie czuje nic negatywnego, no może poza przeziębieniem - ale to nie jest związane z estrofenem ;)
      Mam nadzieję,że histeroskopia i scratching pomoże Ci w kolejnym transferze. My niestety nie zauważyliśmy różnicy po niej.. Ale podobno często pomaga :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Dołączam się do trzynajacych kciuki (z krk :-) Cieszę się, że wróciliście do cyklu sztucznego... Kumpela gin z doktoratem (ufam jej opinii, sama jest po ivf z pgs, ale mnie nie prowadzi, bo za dobrze się znamy) twierdzi, że powinno się odchodzić od voodoo cyklow naturalnych, a w zasadzie polnaturalnych (ovitrelle). Ja jeszcze cały czas zastanawiam się nad Hashimoto... Wyczytałam gdzieś, że to schorzenie worek i trzeba przyjrzeć się bliżej immunologii. Ciąże naturalne nie są tutaj wyznacznikiem, ivf to inna bajka. To tak tylko z tym Hashi mój nos mi podpowiada, więc mnie nie słuchaj na razie ;-) Macie jeszcze dużo szans przed sobą, u mnie są tylko 4 zdrowe (plus jedna mozaika) do podania, a wiek nie jest moim sprzymierzeńcem. Trzymajcie się!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Zgodnie z decyzją naszego lekarza ma być teraz cykl sztuczny. Dziś się przekonamy co z endometrium i kiedy transfer. My najbardziej chcieliśmy całkowicie naturalny cykl - ale po tych stymulacjach jakoś nie pękały pęcherzyki mojej Żonie. Póki co mieliśmy: 1 sztuczny, 1 naturalny , 1 voodoo ;)

      Ja też ciągle myśle o Hashimoto mojej Żony, ale jak o tym wspominam to mnie prawie bije patelnią po głowie... Lekarz też nic w tej kwestii nie zaleca, a wspominałem mu po każdym nieudanym transferze. Moja Żona twierdzi, że kiedyś czytała jakąś pracę w której było, że nie stwierdzono różnić w ciążach z invitro u osób z Hashimoto i bez... Jak masz jakieś pomysły co z tym Hashimoto, to pisz - zapytam lekarza :)

      Z tymi szansami naszymi to tak nie do końca jest różowo. Jak patrzymy na zdrowe zarodki to mamy: 5AA (doba 5) i 3 x 5BC ( doba 6 ). Z naszymi "nosicielami" sytuacja nie jest pewna. Bo jak wierzyć publikacjom to niektóre piszą, że pojedyncza mutacja powoduje chorobę, inne, że nie powodują... Na NCBI ich status jest określony jako "conflicting interpretations". Zatem różnie może być... Niby my jesteśmy zdrowi i nasi rodzice .. no ale jest coś takiego w dziedziczeniu jak "niepełna/zmienna ekspresja". Zatem teoretycznie różnie może być.
      Zdecydowanie byśmy woleli aby przyjęły się zarodki zdrowe i żeby nie trzeba było podawać nosicieli. No ale jak zdrowe się nie przyjmą to podajemy nosicieli zgodnie z myślą, że skoro my jesteśmy zdrowi i nasi rodzice to nosiciel będzie tylko nosicielem...

      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Hmmm, jedynym moim pomysłem jest zrobienie jeszcze panelu immunologicznego, pogłębienie go o test NK, których zwiększona aktywność towarzyszy nierzadko Hashimoto. Czytałam artykuł, o którym (najprawdopodobniej) mówi Twoja żona. Tak, rzeczywiście wyniki są tożsame dla kobiet z uregulowaną tarczycą. Ale jak mamy do czynienia z powtarzającym się problemem z implantacją, to zerknelabym jeszcze tu :https://haveababy.com/fertility-information/ivf-authority/hypothyroidism-and-infertility-ivf
    I ewentualnie wzięłabym pod rozwagę zrobienie protokołu antyimmunologicznego, z intralipidem (może) i jakimiś lekkimi sterydami do tego. Ponoć dobrze ułożony protokół tego typu nie zaszkodzi. Nie chcę Wam mieszać i irytować małżonki, ale hmmm, no właśnie, trochę mi to nie pasuje, że wszystko powinno iść jak należy, a tutaj jednak problem z implantacją... I to kompetenych zarodków.

    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! W sumie to chyba na większości wizyt w okolicach transferu zarodków pytałem o steryd (encorton) czy autoimmunologię z komórkami NK na czele. Zwolenników nie znalazłem - zatem zawsze przegrywałem w stosunku 2 do 1 :) Wczoraj nasz lekarz mówił, że w naszej klinice nie zauważyli różnić w ciążach przy kobietach z Hashimoto i bez...

      Jak ten transfer się nie uda to chyba zmuszę Żonę do zrobienia tych badan immunologicznych i tyle.. nie wiem czy mi się ta sztuka uda, ale spróbuje :)

      Pozdrawiam

      Usuń