środa, 15 listopada 2017

Co dalej? - cz.62 - In Vitro z metodą PGD

Dziś ostatecznie potwierdziliśmy, że transfer zamrożonego zarodka, przetestowanego zarówno PGD jak i PGS nie powiódł się... Beta HCG spadła to naszego "standardowego"  po transferach poziomu  <0.1 mIU/ml. Nigdy nie dowiemy się czy wcześniejszy wynik na poziomie 0.3 mIU/ml wynikał z pozostałości zastrzyku z Ovitrelle wykonanego 12 dni wcześniej czy też może był to efekt nieudanej implantacji naszego zarodka 5AA spowodowanej przez zbyt niski poziom progesteronu...

Teraz musimy zastanowić się co dalej robić po trzecim nieudanym transferze mrożonego zarodka....?

Do tej pory mieliśmy już 3 transfery, z których każdy był wykonany w inny sposób. 
  • Transfer 1: na cyklu sztucznym, bez owulacji, podany 1 zarodek
  • Transfer 2: na cyklu naturalnym, z owulacją. podane 2 zarodki
  • Transfer 3: na cyklu stymulowanym, z owulacją wywołaną Ovitrelle, podany 1 zarodek
Każdy z powyższych transferów zakończył się niepowodzeniem, wydaje się, że bez nawet jakiejkolwiek próby implantacji zarodka. Jedyne co się powtarza po każdym transferze to poczucie, że mogliśmy coś zrobić lepiej oraz wrażenie, ze każdy z naszych transferów jest jakby pierwszym w ogóle transferem zarodka wykonywanym w naszej Klinice...

Ustaliłem, że gdybyśmy chcieli przenieść nasze zamrożone zarodki do innej kliniki to za taki transport trzeba zapłacić około 2200 zł. Każdy zarodek byłby ubezpieczony na kwotę 3 000 zł a wartość ubezpieczenia możemy samodzielnie zwiększyć. Oczywiście samochód wiozący zarodki może mieć wypadek i wtedy stracilibyśmy wszystkie zarodki... Poza tym mam wątpliwości jak bylibyśmy traktowani w innej klinice... Czy w nowej klinice umieliby rozmrozić zarodki zamrożone w starej klinice ?! No i najważniejsza kwestia czy umieliby przeprowadzić lepiej transfer zarodka... Ponadto zastanawiam się czy nasza klinika wydawałby właściwe zarodki czy nawet nie doprowadziłaby do ich uszkodzenia... Łatwo mi wyobrazić sobie sytuację, że po przeniesieniu zarodków do innej kliniki, transfer się udaje i rodzi się dziecko biologicznie niezwiązane z rodzicami - jak wtedy wskazać klinikę która popełniła błąd?

Inna opcja, łatwiejsza, to kontynuacja leczenia w obecnej klinice. Czy jednak jest szansa, że kolejny transfer zamrożonego zarodka zostanie przeprowadzony tak, że nawet jak się nie uda, będziemy widzieć, że wszystko zostało zrobione zgodnie ze sztuką? Mamy jeszcze tylko 4 zdrowe zarodki i trochę "nosicieli" co do transferu których ciągle mamy wątpliwości...
Zakładając pozostanie w naszej klinice nie mam pojęcia w jaki sposób powinniśmy przygotować się do następnego transferu.... Jeżeli ktoś z osób czytających ten tekst ma jakiś pomysł, to będę wdzięczny za wszystkie sugestie...

30 komentarzy:

  1. Cześć,

    Kto jest waszym lekarzem prowadzącym? Kto wykonywał transfer? Czy za każdym razem jesteście u jednego i tego samego lekarza?
    Uważam, że powinien byc jeden lekarz prowadzący i to on powinien wykonywać transfer, jest nim profesor (tak, wiem, że przyjmuje w Gda 3 dni w tygodniu). Zaufać mu i zastosować się do tych procedur jakie zaleca.

    Jeżeli chodzi o wasze pierwsze zarodki to nie były przebadane pod kątem wad chromosomowych, można gdybać. Skupiłabym się na tym zdrowym, podanym ostatnio,ale tutaj też rozmowa powinna odbyć się z profesorem i tylko z nim.

    Mieliście scratching?

    Jeżeli chodzi o transport to bez obaw. Jest to wykonywane starannie, z odpowiednią dokumentacją i pod waszą kontrolą. Pytanie czy jest sens i czy to pomoże.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Zaczynając od końca, to własnie się zastanawiam czy transport pomoże. Ale trudno to sprawdzić bez wykonania samego transferu w nowym miejscu... Bo dopiero po przeniesieniu zarodków w nowe miejsce i przygotowaniu się tam do transferu, mógłbym coś powiedzieć. Myślałem o Novum bo jak patrzyłem na stronie to większość transferów robią tam na cyklu naturalnym, który preferujemy, a zatem może mają większe z nimi doświadczenie... Chwilowo rozważam prywatne konsultacje z lekarzem z innej kliniki, może jak popatrzy ze świeżej perspektywy to wniesie coś do sprawy..

      Scratching mieliśmy przed drugim nieudanym transferem. Z racji braku jakiegokolwiek wpływu na wynik (beta HCG nawet nie drgnęła), nie ponawialiśmy tej procedury..

      To fakt, że na początku nie badaliśmy pod kątem PGS i przyznam, że własnie wady chromosomowe obarczaliśmy winą za nieudane pierwsze transfery. Jak widać po ostatnim transferze to wcale nie musiały być wady chromosomowe..

      Właśnie mam wrażenie, że ostatnio polegliśmy na zaufaniu do zaleceń lekarskich, bo to właśnie zgodnie z zaleceniami moja Żona nie brała progesteronu po transferze i nie sprawdziła jego poziomu dzień przed. Sami chcieliśmy to zrobić (Zarówno badanie jak i luteinę po transferze), ale powtarzaliśmy sobie, że przecież "komuś trzeba zaufać..".

      Poza tym jest tak jak mówisz, jeden lekarz prowadzący lokalnie konsultujący się z profesorem, a ostatni transfer robił profesor...

      Więc obecnie straciłem koncepcję na konstruktywne dalsze kroki.

      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Czesc,

    Zanim przeniesiecie zarodki musicie znalezc lekarza, któremu zaufacie, a to chyba najtrudniejsze. Musicie liczyć się, z tym, że prawie każdy lekarz powie to co chcecie usłyszeć, abyście przeszli na "jego stronę".
    Niestety tu też chodzi o kasę. Spotkałam sie z tym nie raz. Według mnie zmiana kliniki w tym miejscu co jesteście to zrobienie 10 kroków w tył.

    Zostałabym przy profesorze. Umówcie się na wizytę, aby wyjaśnić wszystkie wasze wątpliwości, wylać żale i powiedzieć o rozczarowaniu jakie odczuwacie.Wyciągnijcie wspólnie wnioski i do przodu. Wykonajcie kolejny transfer, ale na takim cyklu, który jest najbardziej skuteczny wg statystyk kliniki, a nie wg waszych preferencji. Zapytajcie co możecie jeszcze zrobić, aby zwiększyć skuteczność. Ostatnia stymulacja miała imponujący efekt, do pozazdroszczenia, więc zasłużyli na zaufanie :)
    Profesor prowadził sporo par, które znam, wszyscy happy end, każda para inny przypadek. Wam też się uda, ale wytrwajcie przy jednej osobie.

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,

      Pewnie masz rację, że "trawa po drugiej stronie wydaje się być bardziej zielona", do momentu aż się tam nie znajdziemy... Pomysł zmiany wynika głownie z obawy o utratę wszystkich zarodków, które tak trudno było uzyskać. A nie chcielibyśmy już robić kolejnej stymulacji...

      Zgadza się, że po wyniku ostatniej stymulacji zaufanie poszybowało błyskawicznie w górę, ale równie szybko teraz runęło na ziemię gdy zobaczyliśmy poziom progesteronu w 5-6 dniu po transferze mrozaczka..

      Doświadczenie klinika ma największe przy cyklu sztucznym. Taki transfer mieliśmy jako pierwszy. Przy kolejnym też miało tak być ale endometrium mojej Żonie nie rosło mimo viagry, wlewu z osocza itp oraz kiepsko się czuła na tych lekach. Dlatego zmieniliśmy na cykle owulacyjne gdzie endometrium rośnie pięknie i samopoczucie jest dobre.
      No ale pewnie masz rację, i lepiej wrócić do sztucznych cykli i niech klinika wykorzysta całe swoje doświadczenie :)

      Zobaczymy co nam powiedzą w przyszłym tygodniu. Póki co zaskoczyło nas, że na darmowej konsultacji po nieudanym transferze, nie możemy rozpocząć kolejnego przygotowania .. więc tak jak mówiłaś- kasa...

      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Czesc,

    Jak wyglądała procedura przy cyklu naturalnym? Tzn chodzi o ten progesteron? Wiem, ze przy cyklu lekko stymulowanym progesteron jest włączany przed transferem, a badanie hormonów odbywa się przed każdą wizytą.
    Dowiedzie się , chyba, ze wiecie jak procedura powinna wyglądać i czy popełniono błąd.
    Mi wydaje się, że progesteron w naturalnym cyklu podaje się po 7-8 dniach od owulacji, czyli skoro zarodek ma 5 dni, to 2-3dni po transferze powinien zostać włączony, ale tylko wydaje mi się....

    Już pisaliście pisma dot. reklamacji, napiszcie kolejny raz. Każde dodatkowe środki się wam przydadzą. Powiedzcie dosłownie o wszystkim profesorowi, musicie mieć oczyszczoną atmosferę, zero wątpliwości.

    Korzystaliście może z akupunktury? Poza tym , ze poprawia ukrwienie, może też działać antystresowo.

    No i tak jak pisałam, zanim zmienicie klinikę najpierw lekarz, za którym pójdziecie choćby nie wiem co by się działo.

    Przykro mi, ze się nie udało i to kolejny raz. Macie jeszcze 4 zdrowe zarodki, to jest baaaardzo dobry wynik.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,

      Przy transferach właśnie nie mieliśmy zbyt wielu badań krwi. Za każdym razem nas to dziwiło i pytaliśmy o to, ale nic z tego nie wynikało.
      Tym razem ostatnie badanie krwi było w dzień kiedy stwierdzona została owulacja po podaniu zastrzyku z Ovitrelle. Widać na nim było że progesteron zaczął rosnąć. 5 dni później odbył się transfer, a profesor mimo trzech pytań mojej Żony, "ale czy na pewno?", powiedział aby nie brać luteiny i zrobić badania w 6 dniu po transferze... Plamić moja Żona zaczęła już 4 dnia po transferze, a że było to Święto Niepodległości to nawet nie było z kim skonsultować. Teoretycznie mogło to być krwawienie implantacyjne, jednak wynik progesterony 2 dni później pokazał, że było to ze zbyt niskiego poziomu progesterony - czyli okres chciał przyjść szybciej..

      Co do reklamacji, to jakoś nie jestem tym razem przekonany aby pisać reklamację bo dotyczyłaby ona decyzji profesora właśnie... a jednak kolejne transfery chcielibyśmy u profesora mieć.. Wieć mimo mojej skłonności do reklamacji, chyba jednak się nie zdecyduję tym razem..
      Powiedzieć to na pewno powiemy przy najbliższej okazji.

      Przerabialiśmy akupunkturę przed drugim transferem ;) Moja Żona twierdziła, że w ogóle jej jednak nie relaksuje.. na transfer też nie pomogła, więc zrezygnowaliśmy.

      Póki co nie zmieniamy kliniki bo boimy się, że wcale lepiej nie będzie w innej.. czekamy na propozycje dalszych kroków w przyszłym tygodniu

      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Czesc,

    Ok już wszystko jaśniejsze.
    Najpierw z nim porozmawiajcie i zapytajcie jak on to widzie ze swojej perspektywy. Kawę na ławę, ale serdecznie.

    Jesteście już tak daleko, że musi się udać.
    Przykładowo ja nie mam żadnego zarodka po PGD z 8 :)
    Także, głowa do góry!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,

      Porozmawiamy to na pewno. Do tej pory mówiliśmy otwarcie o wszystkich naszych uwagach i wątpliwościach.

      Niestety z każdym transferem nieudanym jesteśmy też bardziej zmęczeni.. no ale też mamy nadzieję, że jednak się uda.

      Z zarodkami to jest straszna loteria. Wystarczy popatrzeć na nasze wyniki. Z drugiej stymulacji, większość bez mutacji PGD, a z trzeciej... prawie wszystkie z mutacją..

      http://praktyczny-kapi.blogspot.com/2017/09/nieprzewidywalne-in-vitro-cz52-in-vitro.html

      Zatem skoro raz nie miałaś żadnego zdrowego po PGD , następnym razem mogą być wszystkie... Niestety jest to niesamowita loteria i w sumie statystyki dotyczące dziedziczenia nie mają zbytnio odzwierciedlenia w liczbach..

      Pozdrawiam i powodzenia!

      Usuń
  5. Czesc,

    Pytanie z czystej ciekawości , jakie mieliście procedury , chodzi mi o ICSI, IMSI, FAMSI czy seperację?
    Czy mieliście embryo glue i nacinanie otoczki?
    Jaki jest podział procentowy chromosomów XY do XX?

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      Mieliśmy ICSI, embryo glue, nacinanie otoczki. Zastanawiamy się czy nie zrezygnować z embryo glue przy kolejnym podejściu.

      Na 22 zarodki:
      - 12 XX
      - 9 XY
      - 1 X

      ALE
      - 5 XX było nieprawidłowych pod względem chromosomów
      - 1 XY był nieprawidłowy pod względem chromosomów

      Uwzględniając wyniki PGD, czyli nasze mutacje, mamy:
      - 6 XX do transferu (zdrowe i nosiciele)
      - 7 XY do transferu (zdrowe i nosiciele)

      Zatem jak dla mnie to jest istna loteria, której wyniku nie da się przewidzieć.
      Jak masz jeszcze jakieś pytania, to daj znać

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. My na 7 zarodków 1-XX,5-XY,1-XXY

      Usuń
    3. To ewidentna dominacja XY :)

      Usuń
  6. Usiłuje wszystko rozbić na czynniki pierwsze, ale tak jak piszesz, loteria jak nic. Do tego każdy jest inny.

    Na 10 osób (wiek 28-33), które znam wychodzi protokół długi, zarodek mrożony, cykl sztuczny, embryo glue, scratching i jest sukces.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można próbowac rozbić na czynniki pierwsze ale to chyba niewiele pomaga..

      Za pierwszym razem mielismy tak piszesz poza embryo glue - i nic z tego.
      Teraz mamy już tylko zarodki z protokołu krótkiego i stymulacji w fazie lutealnej.
      Najblizszy transfer będzie na cyklu sztucznym pewnie, więc zobaczymy..

      Usuń
  7. To wcale nie musi być tak, że ktoś zrobił coś źle. Mój mąż kiedyś statystycznie obliczył jakie jest prawdopodobieństwo na ciąże w zależności od posiadanych zarodków. Generalnie nawet przy 10 było dość niskie. To, że macie idealny zarodek 5AA bez obciążeń genetycznych to nie znaczy, że ciąża z niego będzie na 100%. Niestety taka jest natura a obecna medycyna nie potrafi jej sprostać na tym momencie. Z tego co pamiętam zostało wam jeszcze 4 zarodki? To jeszcze macie z czym próbować. Ważne jest też wasze nastawienie. I jednak dobrze po transferze zostać w Gdańsku na noc.
    U nas np. piękny zarodek 5AA miał nieprawidłowy kariotyp.
    Przestańcie ciągle szukać winnych :)
    Ja też nie mam żadnych zarodków, zrezygnowaliśmy z PGD + NGS. Będziemy się starać naturalnie. Nie mam żalu do Invicty, wszyscy nam tam pomagali jak mogli. I wiem, że wielu z nich jest też przykro, że nam się nie udało. Tak po prostu jest. Może nasze dzieci za kilkadziesiąt lat będą mieć większe szanse na zdrowe potomstwo. Medycyna ciągle idzie do przodu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie o szukanie winnych bynajmnien chodzi, tylko o nasze wewnętrzne poczucie że wszystko zostało zrobione poprawnie, a zarodek przepadł bo taka jest statystyka.

    Niestety wiemy, że zarodek zrowy ciąży nie oznacza. Straciliśmy już łacznie 4 zarodki. Szansa na ciążę zawsze jest 50% - albo się uda albo się nie uda:)

    Mamy kilka zarodków 5AA bez naszej mutacji, o złym kariotypie według PGS... Dlatego cieszymy się, że zdecydowaliśmy się na PGS dodatkowo przy kolejnych stymulacjach.

    Mamy 4 zdrowe zarodki jeszcze, i 8 nosicieli (namy jednak watpliwosci co do nosicieli - tj czy nosiciel jest tylko nosicielem , czy może jest chory - nie ma jednoznacznych badań)

    Tez bym chcial aby medycyna rozwinęła się na tyle, żeby transfer zarodka oznaczał ciążę:) Jednak może najpierw zadowoli mnie aby w Polsce nie zakazali in vitro....

    My nie możemy starać się naturalnie, bo byłoby to nieodpowiedzialne. Statystyka jest w tej kwestii brutalna dla nas. W invitro 'zły' zestaw genów był u 2 zarodków na 22.... w naturze nasze 2 córeczki go miały - zatem 100% szans na chorobę...:(

    Nastepnym razem może zostaniemy na noc w Gdańsku, chociaz czytalem w internecie że jakaś dziewczyna miala stłuczkę po transferze, a i tak zaszła w ciąże. Zatem myślę że jak się ma udać to się uda niezależnie co się robi.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak na prawdę zdrowy zarodek nie daje 50% szans :( Tylko jakieś 30% :(
      Powodzenia, macie jeszcze z czym działać. To jest ważne :)

      Usuń
    2. Dzięki :) Czytałem historię dziewczyny której udał się 17 transfer dopiero, więc tak sobie myślę że chociaż jedna ciąża powinna być z naszych wszystkich zarodków...

      Póki co czekamy na okres, aby zdążyć przed najbliższą wizytą i mieć szansę na kolejny transfer jeszcze w tym roku.. :) Moja Żona ciągle próbuje mnie przekonać do transferu dwóch zarodków, ale póki co jej się nie udało....

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Transfer 2 zarodków, to tylko kwestia "oszczędności czasu". Natomiast nie stwarza to jakiejś magicznej szansy na powodzenie. Wręcz ostatnie badania mówią, że organizm jest w stanie poświęcić zarodek lepszy z powodu tego gorszego. Ja też jestem za transferowaniem jednego zarodka.

      Usuń
    4. O tym, że 2 zarodki jednocześnie zwiększają szansę na ciążę mówią w naszej klinice, ale też i w badaniach:

      https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3162061/
      https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/24360045

      Też słyszałemn o tym, że słaby zarodek może skomplikować implantację lepszego. Jednak nie udało mi się , znaleźć badania które o tym pisze. Tu mówią, że słaby zarodek nie wpływa na liczbę ciąż;

      https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5237322/

      Ale zgadzam się, że podstawową motywacją mojej Żony jest ta właśnie jak mówisz "oszczędność czasu" oraz 'zamknięcie tematu ciąż'.
      Na pewno super byłoby gdyby dwa zarodki podane jednocześnie przyjęły się i urodziły się zdrowe bliźniaki...
      Ja jednak obawiam się tu straty dwóch zarodków za jednym razem oraz tego, że ciąże bliźniacze są podwyższonego ryzyka, a co za tym idzie mogą zakończyć się bardzo źle. już nie mówię o tym, że zarodek może też się podzielić..
      Stąd jestem zwolennikiem bezpieczniejszej i dłużej opcji transferu pojedynczego zarodka. Jedyna wada, że wykonanie tych wszystkich transferów to będzie niezły worek pieniędzy...
      Miłej niedzieli!

      Usuń
  9. Czesc ponownie,

    Ja jestem za transferem dwóch zarodków, zdrowe blizniaki fajna opcja. Na wszystkich znajomych ktorym sie udalo i ktorzy maja blizniaki, nie bylo zadnyh traum.
    Niestety u osob, ktore korzystaly z invitro blizniaki udały sie tylko jednej parze. Za to inna para na 3 transfery podwojnych zarodków, 3 ciaze pojedyncze.

    Slyszalam tez, ze mozna wykonac 2 transfery na jednym cyklu, jezeli widac , ze przy pierwszym transferze nie bylo sladu implantacji, ale to chyba przy cyklu sztucznym.

    Jezeli chodzi o koszty jakie programy wybraliscie przy ostatnich dwoch stymulacjach? Jak to wygląda z biopsją policzyli dwukrotnie?

    Inny temat, jako stały klient , ktory wydal juz kupe siana, napisalabym do kliniki o jakis rabat na kolejne procedury np transfer gratis :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej
      No też uważam, że zdrowe bliźniaki to byłaby fajna sprawa. Niestety ciąża blizniacza jest podwyższonego ryzyka - wystarczy przywołać historię Bonków. My jesteśmy po złej stronie statystyk, więc swiadomie ryzykować nie będę. Zawsze jeden zarodek może się podzielić poza tym :) Jak się sam podzieli znaczy że tak miało być.

      2 transfery na jednym cyklu?? nie słyszałem o tym. Jak to miałoby się do receptywności endometrium?

      Co do programów to za każdym razem oplacamy in vitro optimum. Inne chyba się nie opłacają.

      Ciekawy pomysł z tym stałym klientem. W sumie nie myślałem o tym ale może spróbuję. Najwyżej odpiszą, że nie ma szansy na gratisy ;) Muszę tylko zastanowić się jak to umotywować. Samo stwierdzenie, że zostawiłem już u nich równowartość ładnego samochodu z salonu, może nie być wystarczające... Vouchery jak rozdają to nie dotyczą transferów niestety..
      Pomyślę co napisać :)

      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Wg info otrzymanych od profesora, transfer zdrowych zarodkow to duzo wieksza szansa niz takiego bez ngsa, tak samo transfer dwóch zarodków. Wiec nie wiem skad tutaj informacje, ze to nie zwieksza szans.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z medycyną to tak czasem jest - ilu lekarzy tyle opinii. Na pewno wszyscy zgadzają się że transfer zarodka po PGS to większe szanse. Słyszałem jednak teorie że biopsja do PGD/PGS osłabia zarodki i dlatego kiepsko się implantują.. My jednak nie możemy z PGD zrezygnować, więc trzymam się teorii że zdrowy zarodek to większa szansa:)

      Co do podawania dwóch zarodków, to nawet jeśli to szanse zwiększa, to z tej opcji korzystać nie będę. Mam nadzieję, że za chwilę przyjmie się jeden w najbliższym transferze :)

      Usuń
  11. Tak bylo kiedyś, że pobranie biopsji osłabiało. Teraz materiał jest pobierany w 5 dniu. Te komórki, które są poza otoczką. Embriolog mówiła, że jest to bezpieczne i nie ma wpływu.

    No, ale jak żona chce podać dwa , to powinno być tak jak żona chce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też w to osłabianie po biopsji nie wierzę. Chociaż na początku naszego procesu in vitro jakiś lekarz mojej Żonie nagadał właśnie jak to w po PGD zarodki są słabe i się nie implantują, a ona w to uwierzyła i straciła wiarę, że PGD się może udać... Wielu lekarzy musiało jej tłumaczyć, że tak nie jest...

      Co do biopsji w 5 dobie, to tez myślę że to lepsze rozwiązanie. Chociaż na świecie są kliniki które ciągle robią biopsję 3 dnia i mówią, że to lepsze... Pewnie ile osób tyle opinii :) Spotkałem się też z klinikami, które zarodki mrożą PRZED biopsją, gdy ktoś chce zebrać więcej zarodków z kilku cykli. Wtedy rozmrażają wszystkie, wykonują biopsję i zamrażają ponownie.. Dla mnie to jest całkowicie bezsensowne podejście a robią tak chyba nawet w USA.

      Przeważnie jest tak jak Żona chce, ale w kontekście podania dwóch zarodków będę nieugięty :) Jak mają być bliźniaki to niech się zarodek podzieli :)

      Teraz transfer na cyklu sztucznym się zapowiada..

      Usuń
  12. Więc tak.
    Mit - zarodki po invitro i pgd dzielą się częściej.
    Także, wynika z tego, iż są małe szanse, wręcz zerowe ,że zarodek się podzieli.
    Skuteczność przy podaniu 2óch zarodków to 60% szans na ciążę.Podając jeden zarodek szanse są powyżej 30%.
    Przy podaniu dwóch zarodków szansę na ciąże blizniaczą, to 30% szansy z tych 60%.
    Czyli na 100 podanych dwóch zarodków - mamy 60 ciąż, w tym 18 blizniaczych.
    Przy PGD zmiejszą się szansa wczesnych poronień do 7%, bez PGD wynosi to około 30%.
    Czyli z tych 60 ciąż, do poronień dochodzi w 18 przypadkach, jezeli jest badanie PGD to 4,2.
    Takie statystyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pełna zgoda:) Wcale nie uważam, że zarodki po PGD dzielą się częściej. Ale się dzielą czasem, nawet na forach można takie przypadki znaleźć. No ale wiadomo, że szanse na podział są niewielkie.

      Na zmniejszenie wczesnych poronień wpływ ma raczej PGS badające chromosomy a nie PGD które sprawdza konkretną mutację genetyczną. No ale to często kwestia nazewnictwa

      Raz nawet podaliśmy dwa zarodki, co prawda nie były badane PGS, a jedynie PGD, no ale się nie zaimplantował żaden.

      Ja na transfer dwóch zarodków patrzę bardziej przez pryzmat naszych osobistych doświadczeń. Nie da się ukryć, że podanie dwóch zarodków zwiększa szansę na ciążę bliźniaczą. Jak nałożę na to fakt, że w ostatniej, pojedynczej ciąży moja Żona bardzo długo leżała w szpitalu ze względu na przedwczesne skurcze, które wcale nie tak łatwo było wyhamować... to się po prostu boję na samą myśl że zaimplantowałyby się dwa zarodki i coś by się stało z nimi przez przedwczesny poród. Mamy już i tak za dużo traumatycznych przeżyć..

      Pewnie gdyby nie nasza historia i ciąża z in vitro z PGD miałaby być pierwszą to podawalibyśmy po dwa zarodki zważywszy na ich liczbę no i statystyki..

      Usuń
  13. Chodziło mi o to , że szanse na podział takie same jak przy naturalnej ciąży.

    Tak, tak chodzi o nazewnictwo, chromosomy to chyba NGS :)

    Wiesz, każda ciąża jest inna, ale rozumiem, że ciężkich przeżyć wam wystarczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NGS to metoda wykonania badania jak rozumiem - Next-Generation Sequencing (NGS). Ale te nazwy są mylące :)
      Ja staram się stosować nomenklaturę zgodną z :

      https://www.klinikainvicta.pl/leczenie-nieplodnosci/metody-leczenia/diagnostyka-zarodkow-pgd-pgs-ngs/

      Ale nie wiem czy jest właściwa :) Tak czy siak wszystko to jest diagnostyka preimplantacyjna - dla mnie to magia, że są w stanie z kilku komórek wydzielić DNA i zrobić na nim takie dokładne analizy.
      Jeszcze tylko, żeby poznali ciało kobiety na tyle aby skuteczność transferów była 100 % :) Ale to pewnie dopiero w dalekiej przyszłości o ile w ogóle...


      Usuń