sobota, 11 sierpnia 2018

Żółtaczka....

Już 6 dzień jesteśmy w szpitalu i póki co nie zapowiada się, że go opuścimy.... Od czwartku Michałek jest naświetlany gdyż poziom bilirubiny osiągnął u niego 15 mg/dl. Niestety póki co nie przyniosło to większych sukcesów bowiem w sobotę okazało się, że stężenie bilirubiny narosło do 18 mg/dl zamiast spaść a co za tym idzie nie mogliśmy wyjść do domu... Do tego Michałek stracił znowu na wadze...
Moja żona trochę się tym wszystkim podłamała, bowiem bardzo nastawiał się na wyjście do domu. Ja zresztą też...
Lekarka prowadząca zdecydowała o dodaniu Michałkowi drugiej lampy i naświetlaniu go zarówno z góry jak i z dołu. Nasz synek leży teraz w samej pieluszce i okularkach między dwoma lampami... Mamy nadzieję, że ta fototerapia nie doprowadzi do uszkodzenia wzroku naszego dziecka... Dzisiaj Michałek zaczął zdejmować sobie te ochronne okularki... Szkoda, że nie można mu wytłumaczyć, że to dla jego dobra i żeby tego nie robił.
Aby poradzić sobie ze spadkiem wagi  Michałek jest teraz karmiony co 3 godziny piersią oraz z butelki mlekiem wcześniej odciągniętym. Karmienie go jest dość kłopotliwe bo przez żółtaczkę praktycznie cały czas śpi i jest dość niechętny do jedzenia...

Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie możemy jak większość ludzi, spędzić w szpitalu 2 dni po porodzie i wyjść do domu...?! Czemu cały czas los musi nam jakieś kłody rzucać pod nogi, kiedy my już nie mamy siły...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz