piątek, 9 lutego 2018

Polki jeżdzą na in vitro do Czech?!

Zaskoczył mnie wczorajszy artykuł "Polki jeżdżą do Czech nie tylko pozbywać się ciąż, ale również by zajść w ciążę".  Do tej pory wydawało mi się, że to jedynie konieczność dokonania aborcji motywuje Polki do szukania pomocy w zagranicznych klinikach, bo w Polsce mogą zderzyć się z "sumieniem" lekarza, który w gruncie rzeczy nigdy nie powinien ginekologiem zostać...



Z artykułu wynika jednak, że leczenie in vitro stało się popularnym celem zagranicznych wyjazdów wśród naszych rodaków..  Zdaniem autorów artykułu celem wyjazdów jest klinika Gyncentrum mieszcząca się w Ostravie. Ceny zamieszczone na stronie kliniki wydają się być faktycznie konkurencyjne do cen w Polsce a zatem może to być dobra alternatywa dla osób z południowych regionów Polski. Z opisu na stronie kliniki wygląda, że przeprowadza również diagnostykę preimplantacyjną, która  jednak z opisu bardziej wygląda mi na diagnostykę w poszukiwaniu problemów chromosomowych niż mutacji w konkretnym genie. Aczkolwiek przypuszczalnie o szczegóły należałoby dopytać w klinice bowiem na stronie nie ma nawet podanej ceny za diagnostykę, a co za tym idzie może być ona uzależniona od tego co jest badane. 

Muszę przyznać, że zgadzam się z tezą postawioną przez autorów przywołanego artykułu, że powodem wyjazdów zagranicznych Polaków związanych z leczenia in vitro może być zła atmosfera w Polsce wokół tej metody.. Niestety na chwilę obecną nie wygląda aby sytuacja ta miała się w naszym kraju zmienić na korzyść. Wręcz przeciwnie słychać pomysły o tym, że ustawę która reguluje w Polsce in vitro należy zmienić tak aby możliwe było zapłodnienie tylko jednej komórki oraz zakazane było mrożenie zarodków.. Pomysły te przerażają mnie osobiście.. Ponadto, w Polsce wiele osób wstydzi się mówić, że ma dziecko poczęte dzięki in vitro bowiem obawia się, że ludzie mogą patrzeć krzywo czy też, że rówieśnicy będą sobie z takiego dziecka żartować... Osobiście uważam, że ten stan rzeczy można zmienić tylko przez otwarte mówienie o in vitro. Ludzie powinni przestać się wstydzić, tego, że ich dziecko zostało poczęte w laboratorium embriologicznym. Nie ma w tym przecież nic złego a wspólna droga przez leczenie in vitro jest o wiele większym wyrazem miłości dwojga ludzi niż poczęcie dziecka w sypialni.. My nie zamierzamy przed nikim ukrywać faktu korzystania z in vitro połączonego z PGD, a niech tylko ktoś spróbuje coś złego powiedzieć... A Wy jak na to patrzycie?

W przywołanym przeze mnie wstępie artykule była poruszana jeszcze kwestia dawstwa zarodków, nasienia czy komórek jajowych.. W tej kwestii niestety nie zgadzam się z autorami. Moim zdaniem anonimowe dawstwo nie jest niczym dobry a wręcz przeciwnie, umożliwia w przyszłości łączenie się w pary przez swoje genetyczne rodzeństwo...  Sytuacja taka może prowadzić do rodzenia się dzieci z ciężkimi wadami genetycznymi a zatem należy dążyć aby nie miała ona miejsca. Jedyną możliwością jest moim zdaniem jawne dawstwo, które z tego co wiem jest stosowane na przykład w Australii gdzie miały miejsce przypadki łączenia się w pary osób mających tych samych genetycznych rodziców... Niestety nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że byłoby to możliwe w naszym zaściankowym kraju, gdzie politycy mają średniowieczną mentalność.

Podobnie zresztą wygląda sprawa z surogatkami, które w Polsce nie są dopuszczalne a często mogłyby być bardzo pomocne przy leczeniu metodą in vitro. Osobiście nie widzę nic złego w prawnej legalizacji surogatek a wręcz uważam, że mogłoby to przynieść wiele dobrego. Obecnie jak, ktoś chce skorzystać z surogatki przy procedurze in vitro to najbliższym kierunkiem wydaje się być Ukraina gdzie trzeba liczyć się z wydatkiem na poziomie 100 000 zł. Marzy mi się, aby taka możliwość była kiedyś w Polsce.. Oznaczałoby to, że nasz kraj mentalnie w końcu wyrwał się ze średniowiecza..

Chętnie poznam Wasze zdanie na powyższe kwestie związane z in vitro!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz